niedziela, 21 lutego 2016

Smutne wieści z Królika

Witajcie.

Dziś chcemy napisać tylko kilka zdań. Nie bardzo mamy humor na rozwlekłe pisanie.
Czemu?

Popatrzcie na zdjęcie a znajdziecie odpowiedź.



Jak to jest że jedni spieszą nam z pomocą i wszelkimi możliwościami starają się wesprzeć prowadzone przez nas prace, a inni z kolei starają się nam jak najbardziej zaszkodzić?
Walczymy z czasem, brakiem pieniędzy, administracją, historią i przyrodą. Nie chcemy walczyć z ludźmi..

Wołosi i Rusini, a następnie Łemkowie (Rusnacy) żyli w sąsiedztwie Polaków od XVI wieku. I do 1947 roku nie było między nimi większych animozji. Szczególnie zaś zgoda panowała w Króliku Wołoskim i Polskim. Wzajemnie szanowano swoje święta kościelne, odwiedzano się, pomagano sobie. Od czasu do czasu wspólnie bawiono się na polsko - łemkowskim weselisku. Wspólnie odprowadzano na cmentarz: polski lub łemkowski zmarłych sąsiadów. Razem odbudowywano wsie po zniszczeniach Wielkiej Wojny. Wspólnie walczono podczas II Wojny z niemieckim okupantem. 

Modlono się do jednego Boga. Polacy wołali: Boże zmiłuj się nad nami, Łemkowie: Hospody pomyłuj!
Jednak Bóg był jeden, wiara była jedna, nadzieja była jedna - i tylko dachy świątyń zdobiły inne  krzyże...

Po wysiedleniach, kiedy okoliczne wsie spalili banderowcy bądź rozebrali je pracownicy PGR - ów, mieszkańcy czekali na powrót sąsiadów. Jednak tym nie było dane wrócić. A jednak czekano ich powrotu - wielu z tych, co wyjechali, zostawili w Polskich wsiach dobrych znajomych, oddanych przyjaciół, a niekiedy miłość, skrywaną bądź już też wyjawioną. I każde z tych ogniw, łączących symbiozę polsko - łemkowską czekało...

A dzisiaj to, co uratowano przed zniszczeniem jest niszczone. Niszczone bezmyślnie, brutalnie. To nie jest objaw patriotyzmu. Patriotyzm to wiedza, szacunek i honor. Tego w sobotę nie znaleźliśmy nigdzie przy cerkwi. 
Mamy nadzieję, że to się zmieni...

"Ukraińcy", "banderowcy", "upowcy"... Zanim zacznie ktoś powtarzać te słowa bezmyślnie, prosimy, niech poczyta. Nie, nie mamy na myśli internetów - czytajcie książki, prawdziwe, wartościowe książki. I nie koniecznie "Łuny z Bieszczadów"...

A na koniec piękna piosenka zespołu "Na Bani". Jej słowa dają dużo do myślenia. Posłuchajcie, i zastanówcie się, czy niszczenie pamiątek po dawnej kulturze to dobre rozwiązanie...